Teo kiedy trafił do przytuliska był przysłowiowym mopem. To najlepsze określenie (smutne), ale prawdziwe. Tak zakudłaczonego i zdredowanego psa juz dawno nie widzieliśmy. Trudno było odrożnić głowę od ogonka. Na szyi zamiast obroży miał.... więcej.. starą pończochę. Okrutne. Warczał ze strachu, ale najbardziej cieszyła go pełna miska jedzenia. Chyba w życiu nie jadł wątróbki z kurczakiem. Ogonek zaczyna wesoło merdać. Wychodzi juz na spacery i śmiesznie skacze z radości jak piłeczka. A gdy zawieziemy go do SPA - to chyba nikt go nie rozpozna. To będzie piękny pies (już prawie jest). Cierpliwości. mniej